Newrin - 2013-11-04 12:18:53 |
W Znanych ¦wiatach najs³ynniejszy by³ garnizon na Stygmacie, niestrudzenie chroni±cy ludzi, przed inwazj± Symbiontów. Jednak na samo wspomnienie tej potwornej rasy wielu rycerzy i najemników szukaj±cych s³awy, bogactwa lub bitwy, kierowa³o siê pospiesznie ku Vera Cruz od kiedy Cesarz Alexius oficjalnie og³osi³ Imperialn± Krucjatê przeciw Kalifatowi Kurga.
Ta planeta nieustannie przyci±ga³a wszelkiej ma¶ci wojowników, pilotów, kupców, heretyków, z³odziei i ca³± tê bandê ciur obozowych z wszelkiej ma¶ci odmieñcami na czele. Gdyby nie hazacka dyscyplina ten ¶wiat ju¿ dawno zosta³ by podbity podczas którego¶ z Kurgañskich D¿ihadów. Ka¿dy kto chcia³ dorobiæ siê majatku lub zyskaæ wp³ywy móg³ siê tutaj wykazaæ. Jednak prawdziwa walka dzia³a siê w ukryciu. Agenci wszelkich domów, ko¶cio³a i cesarstwa uwijali siê jak w ukropie by zdobyæ jak najwiêksze wp³ywy dla swoich frakcji w zbli¿aj±cym siê podziale ³upów ze spodziewanego podboju Hiry, ¶wiata po drugiej stronie wrót.
Hrabia Enriko Holuzia Bursandria czeka³ w sali odpraw tajnej bazy wojskowej przygl±daj±c siê aktom osobowym dwóch mê¿czyzn. Mia³ szczer± nadziejê i¿ wybór którego dokona³ by³ odpowiedni do zadania mog±cego zawa¿yæ nad losem jego rodu.Po krótkiej chwili z zamy¶lenia wyrwa³ go cichy odg³os otwieranych drzwi. Do pomieszczenia wesz³o dwóch mê¿czyzn. Hrabia zlustrowa³ ich d³ugim i przenikliwym spojrzeniem jakby patrz±c na nich chcia³ uzyskaæ odpowied¼ na swoje w±tpliwo¶ci.
|
Vainamoinen - 2013-11-12 20:52:07 |
Przyjazny pewnie i stanowczo acz lekko kulej±c podchodzi na stosown± odleg³o¶æ od Hrabiego. Staje nieznacznie przygarbiony, z wymuszonym pó³u¶miechem. Pulsuj±cy fantomowy ból lewej rêki wymusi³ ciche sykniêcie. Stara siê choæ odrobinê godnie wygl±daæ, pokazaæ z dobrej strony, w koñcu Hrabia Enrike nie bez powodu przerwa³ mu fascynuj±c± czynno¶æ liczenia pieniêdzy i wezwa³ do siebie. Duchota! Po wygolonej g³owie sp³ywaj± pojedyncze krople potu. Przyjazny star³ je rêk±, przeje¿d¿aj±c po osiemnastu starych i trzymaj±cych wspomnienia bliznach. Dyskretnie obliza³ spierzchniête usta i prawie bezzêbne dzi±s³a. Nieufnie ale spokojnie skanuje otoczenie, broñ choæ ukryta pod d³ugim i eleganckim p³aszczem, jest ca³y czas pod rêk±. Lustruje pierw hrabiego, próbuj±c dostrzec jakichkolwiek specyficznych cech w wygl±dzie arystokraty. Potem zwraca siê zdrowym okiem w stronê towarzysz±cemu mu przyjemniaczkowi, dochodz±c do wniosku, i¿ ma piêæ...nie, sze¶æ drobnych i prawie niewidocznych skaz potr±dzikowych. Zainteresowany wyczekuje na rozwój wydarzeñ. Wizja wygl±du postaci: http://community.imaginefx.com/forums/s … %29%20.jpg
|
Tasandir - 2013-11-16 14:44:16 |
Wchodz±c odgarn±³ d³oni± w³osy z czo³a i niepostrze¿enie usun±³ grudkê zakrzep³ej krwi. Nastêpnym razem bêdzie musia³ zapewniæ sobie wiêcej czasu pomiêdzy spotkaniami, rzuci³ do siebie w my¶lach. Niczym nie wyró¿niaj±cy siê cz³owiek, uk³oni³ siê i odda³ szacunek hrabiemu, tak jak nakazywa³a tego etykieta. Odwzajemni³ spojrzenie towarzysza, u¶miechaj±c siê szeroko. M³ody, wysoki mê¿czyzna sprawia³ wra¿enie bardzo przyjaznego. Brak widocznej broni i dobrze skrojony strój k³óci³ siê z potê¿nie umiê¶nionym cia³em. Zrobi³ krok do ty³u, okazuj±c szacunek w hierarchii i nadal kretyñsko siê szczerz±c z³±czy³ rêce za plecami czekaj±c na s³owa hrabiego. Zastanawia³ siê, czy gdyby nie za³o¿y³ d³ugich rêkawic obruszy³by siê on na widok skaryfikacji jego r±k. Podrapa³ odruchowo nadgarstek na my¶l o tym co mia³y one za zadanie retuszowaæ. Usun±³ mruganiem pot z oczu i skupi³ wzrok na gestach tu obecnych.
Wizja wygl±du postaci:https://www.dropbox.com/s/zch095rulgb26ea/Karsa.jpg
|
Newrin - 2013-11-20 12:25:00 |
Hrabia w koñcu poprawi³ siê nieznacznie w krze¶le. Lata spêdzone w administracji sprawi³y, ¿e teraz jego karmazynowy mundur zbyt ciasno opina³ jego nietrenowane cia³o. Czu³ siê z tym nie komfortowo zwa¿ywszy na jego m³ody wiek ale etykieta rodu wymaga³a by regent w takim stroju wystêpowa³. Oby arcyksi±¿ê szybko wróci³ z Kurgi bo bêdê musia³ zacz±æ dbaæ o swoj± fisis ¿eby nie byæ po¶miewiskiem. - pozwoli³ sobie na krótkie roztargnienie, lecz zaraz jego my¶li wróci³y do tera¼niejszo¶ci - Przyjazny to wyj±tkowo paskudny typ, wydaje siê ob¶lizg³y jak decadoski ambasador ale potrzebujê jego kontaktów i umiejêtno¶ci analitycznych, a po za tym stara siê pokazaæ od jak najlepszej strony. Natomiast ten drugi, Karsa wie jak siê zachowaæ, ale ukrywa co¶ pod mask± u¶miechu i w³asnie tego co tam siê znajdujê potrzebujê do tej misji. - Witajcie panowie wezwa³em was tutaj poniewa¿ mam dla was intratn± propozycjê. - przerwa³ na chwilê po czym bezg³o¶nie da³ znak by zajêli miejsce przy d³ugim stole. - Jak zapewne wam wiadomo Dom Bursandra sprawuje w³adzê nad Vera Cruz ale teraz kiedy trwa oblê¿enie Fortu Omala na Kurdze znaczna czê¶æ naszych si³ zosta³a przekierowana za wrota jako wsparcie. Stwarza to niebezpieczeñstwo rebelii ze strony domu Escavado który stanowi drug± si³ê na planecie. Tym bardziej, ¿e mój stryj arcyksi±¿ê Jorge Alejandro Bursandra Hazat jest zwykle nieobecny poniewa¿ osobi¶cie dowodzi krucjat± przeciw Kurgom. - zaniecha³ na chwilê swój wywód by poprawiæ bardzo mistern± konstrukcjê jak± by³y jego modnie przyciête w±sy. - Zarówno nasz dom jak i Escavedów nie pró¿nowa³y zdobywaj±c sojuszników gdzie siê da. Jednak sytuacja obecnie sprzyja tym drugim. Mamy jednak w rêkawie asa który przy odrobinie szczê¶cia i waszych talentów zapewni nam spokój na Vera Cruz i szybkie podbicie Kurgi. Nasz plan jest podzielony na kilka etapów. Pierwszym z nich jest zdobycie pewnej walizki która jest w posiadaniu Escavedów. Znajduje siê ona na jednej z orbitalnych stacji obronno-prze³adunkowych nale¿±cych do domu Eduardo i Przewo¼ników. Ci pierwsi s± sojusznikami Escavedów i dziêki posiadaniu wa¿nych punktów militarnych na orbicie chc± zyskaæ na znaczeniu, Ci drudzy - zawiesi³ g³os i spojrza³ na przyjaznego - reprezêntuj± ca³± Ligê Kupieck± na Vera Cruz, a ich roli zarówno w normalnych kontaktach handlowych jak i podczas operacji przy transporcie wojska nie da siê przeceniæ. Hrabia ponownie poprawi³ siê w fotelu wzi±³ ³yk wina ze stoj±cego nieopodal kielicha z winem, po czym kontynuowa³. - Musicie za wszelk± cenê zdobyæ tê walizkê i dostarczyæ j± do mnie. - zrobi³ krótk± pauzê jakby wa¿y³ wagê s³ów przed chwil± przez siebie wypowiedzianych. - Nie, nie za wszelka cenê. Jeste¶my w koñcu Hazatami wiêc nie wolno wam naraziæ bezpieczeñstwa placówki któr± macie zinfiltrowaæ. Stanowi ona jedno z kluczowych ogniw w ³añcuchu obronnym Vera Cruz tak wiêc mo¿ecie zrobiæ cokolwiek uznacie za stosowne z wyj±tkiem nara¿ania na uszczerbek samej stacji. - zadowolony z siebie Enriko pog³adzi³ siê po brzuchu który wygl±da³ jakby zaraz mia³ rozsadziæ za ciasny mundur. Na jego twarzy wyst±pi³ szelmowski u¶miech. - Szczegó³owe informacje dostaniecie zaraz po naszym spotkaniu. Chyba nie muszê wam mówiæ o poufno¶ci tej misji? -Zapyta³ retorycznie - Z pewno¶ci± macie wiele pytañ na które mogê wam teraz odpowiedzieæ. ¦mia³o pytajcie.
|
Tasandir - 2013-11-20 15:14:41 |
Karsa nie znaj±c do koñca pozycji Przyjaznego, spojrza³ nañ chc±c oddaæ mu g³os. Widz±c jednak, ¿e ten wa¿ny nadal s³owa hrabiego podj±³ rozmowê: - Jeste¶my zaszczyceni pok³adanym w nas zaufaniem i wyborem waszej mo¶ci. Czy zadanie to przypada wy³±cznie naszej dwójce czy te¿ bêdziemy mieæ do dyspozycji innych ludzi? Nie omieszkam równie¿ zapytaæ czy zadanie ma polegaæ na dostarczeniu "walizki" - zaintonowa³ - czy jej zawarto¶ci...? - zni¿y³ g³os. Czasami nie wszystko udawa³o siê za³atwiæ czysto i wed³ug planu. U¶miechn±³ siê do siebie w my¶lach, gdy wspomnienie przypomnia³o mu jedno z dawnych zadañ przekazanych od Dekadosów. Polega³a na przyprowadzeniu cz³onka rodu do niechcianego przezeñ sfinalizowania pewnych traktatów, które wymaga³y jego pieczêci. Choæ spotka³ siê z dezaprobat± misjo-dawców, nikt jednak nie oponowa³ przeciw pozyskanej odr±banej rêce z wymaganym czipem w wierzchu d³oni.
|
Newrin - 2013-11-20 16:07:20 |
Hrabia s³ysz±c pytanie Karsy zacz±³ siê utwierdzaæ i¿ dokona³ wyboru odpowiednich osób. - W tym wypadku walizka i jej zawarto¶æ s± nierozerwalnie po³±czone. I mówi±c walizka mam tu na my¶li raczej przedmiot wielko¶ci skrzynki. W ¶rodku znajduje siê urz±dzenie elektroniczne. Mo¿liwe ¿e gdy je znajdziecie to ca³e bêdzie okablowane. Wed³ug moich danych mo¿ecie je odpi±æ bez problemu po zamocowaniu uprzednio standardowej baterii energetycznej o du¿ej pojemno¶ci. Baterie mo¿ecie bez problemu zdobyæ u Przewo¼ników. Dostaniecie ode mnie ¶rodki w celu jej nabycia. - Co jeszcze chcecie wiedzieæ?
|
Vainamoinen - 2013-11-20 20:02:44 |
Przyjazny skomentowa³ krótki dialog s³yszalnym chrupniêciem krêgów lêd¼wiowych. Nabra³ powietrza, uspokoi³ szumienie w lewym uchu. Zawiesi³ wzrok na misternym w±sie po czym rzek³: - Gildia wykazuje wdziêczno¶æ za zaufanie i powierzenie jak¿e wa¿nej misji. Jako obecny tu przedstawiciel wyra¿am chêæ i aprobatê w udzieleniu pomocy, za odpowiedni± cen± rzecz jasna. Zdaj±c siê na pozyskane przeze mnie informacje, Przewo¼nicy pozostaj± neutralni wobec istniej±cego w tej strefie niepokoju, tote¿ nasza obecno¶æ na stacjach orbitalnych jak i innych placówkach nie powinna wzbudziæ podejrzeñ, je¶li za kupców bêdziemy siê podawaæ – zerkn±³ z ukosa na u¶miechniêtego Karsê. - Niemniej – tu u¶miech znikn±³ z twarzy Przyjaznego a ton g³osu sta³ siê powa¿niejszy – intryguje mnie wspomniana skrzynka. Czym dok³adnie jest przedmiot w walizce? Z tego, co zd±¿y³em w trakcie waszego dialogu przeanalizowaæ to s±dzê, ¿e w walizce mo¿e byæ albo jaki¶ bardziej zaawansowany przeka¼nik, wymagaj±cy sporej dawki mocy do ci±g³ego dzia³ania, który czêsto stosuje siê na takich stacjach albo, co jest bardziej prawdopodobne, swego rodzaju ³adunek wybuchowy, mo¿e bomba magnetyczna, wymagaj±cy ci±g³ej stabilizacji poprzez dostarczanie mu mocy. – dyskretnie otar³ usta wyci±gniêt± z kieszeni ¶ciereczk±. - To s± rzecz jasna tylko moje domys³y, acz dobrze by³oby wiedzieæ, z czym mamy mieæ do czynienia.
|
Tasandir - 2013-11-20 21:22:29 |
My¶li Karsy rozbieg³y siê w krwioobiegu rodu Hazat. Escovedo...zatraceni w walce o kolejny kawa³ek tortu Very Cruz, który i tak trzymaj± w gar¶ci - pomy¶la³ - wiadomo by³o, ¿e tylko czekaj± na ruch Jorge'a Alejandro. Dziwi³o go na co komu w³adza nad poletkami rzadkich owoców i fabrykami szkie³ek w miejscu bez ¼róde³ energii, zale¿nym ca³kowicie od Przewo¼ników. Zawarto¶æ walizki to pewnie kropla w morzu ich konszachtów. Zbyt pó¼no powstrzyma³ odruch potarcia k³ykciem mostku. Doci±gn±³ d³oñ w stronê ucha by poprawiæ kolczyk i powróci³ do oficjalnej pozy. Hmm...ich sojusznikami jest domu Shelit. Tajemniczy od³am wed³ug wszelkich standardów. Shelit przetrwali mnóstwo dochodzeñ Inkwizycji, ale sprawdzili siê jako oddani Hazatom przy niezliczonych okazjach. Dom zaproponowa³ im tron na uchod¼stwie na Vera Cruz w zamian za przyjêcie pewnych aspektów kultury szlacheckiej i przysiêgê pos³uszeñstwa. Chocia¿ cz³onkowie domu korzystali z mian szlacheckich by okre¶liæ swoj± pozycjê w kontaktach z zagranicznymi domami, miêdzy sob± u¿ywali numerów do oznaczenia rangi...
- Mamy podaæ siê za handlarzy szk³em? Czy mo¿e przedstawiê siê jako wicehrabia 243...?- rzek³ ¿artobliwym tonem podnosz±c zadziornie brew.
---------------------------- (gdy hrabia odpowie:)
U¶miech znik³. Karsa z powa¿n± min± wygl±da³ diametralnie inaczej. Niemal...niepokoj±co. Zazwyczaj w takim momencie jego rozmówcy po gardle sp³ywa³ zimny pot. Albo i co innego... -Rozumiem, ¿e nie mam pytaæ dlaczego spraw± nie zajmuj± siê Archoni ze Szponu czy choæby STING? - zapyta³ cicho oficjalnym tonem.
|
Newrin - 2013-11-26 18:31:22 |
Hrabia wys³ucha³ Przyjaznego i zastanowi³ siê ile mo¿e wyjawiæ. - To nie bomba - rzek³ wreszcie po d³ugim milczeniu - Lecz by urz±dzenie mog³o byæ w pe³ni sprawne wymaga energii. To przejêta od Kurgan maszyna my¶l±ca. Je¶li bêdzie od³±czona od energii zbyt d³ugo bêdzie trzeba j± zrestartowaæ prawdopodobnie trac±c wiêkszo¶æ danych. Nastêpnie zwróci³ siê do Karsy - To za kogo siê podacie to ju¿ wasza sprawa. Wybra³em was bo wasze umiejetno¶ci i niezwyk³e przymioty ka¿± mi przypuszczaæ ¿e podo³acie zadaniu. Chyba ¿e siê pomyli³em - tu spojrza³ twardo na Karsê. - Z tym ¿e ja siê nigdy nie mylê. - doda³ ze z³owieszczym u¶miechem, a jego w±sy nada³y mu cech urtyjskiego diab³a ze staro¿ytnych chrze¶cijañskich wyobra¿eñ. Widz±c z satysfakcj± minê Karsy, znów poprawi³ siê na niewygodnym siedzisku i odpowiedzia³. - Panowie dom Eduardo mimo, ¿e tu na Vera Cruz mo¿e nie jest bardzo wp³ywowy to rz±dzi ca³ym rodem Hazatów, a ich sojusznicy Castenda, przewodz± obecnie Archonom i istniej± podejrzenia o zwi±zki z Decadosami. STING natomiast wykorzystamy jako dywersjê do odwrócenia waszych dzia³añ na stacji Cadena 3. Hrabia wsta³ i wyprostowa³ siê. - Waszym kontaktem na stacji jest Kapitan Diego Moncada Alatriste. Je¶li nie zawiedziecie mo¿ecie liczyæ na szybki awans spo³eczny i maj±tkowy. W waszych kwaterach czekaj± szczegó³owe dane i posi³ek.To wszystko z mojej strony.- Hrabia zebra³ akta osobowe z biurka. Dyskretnie w³±czy³ tarczê pojedynkow± ukryt± w jednym z guzików munduru i zacz±³ wychodziæ.
|
Newrin - 2013-11-26 23:46:41 |
KWATERY Drzwi do waszych pokoi znajdowa³y siê obok siebie na koñcu w±skiego korytarza obok sali odpraw. Kontrastowa³y czerwonym, wzmacnianym okuciami drewnem od bezbarwnych betonowych ¶cian. By je otworzyæ wystarczy³o w³o¿yæ zwyk³y jakby siê wydawa³o klucz do niewielkiego zamka. Pierwsze co po ich otwarciu zwraca³o uwagê to krótki i w±ski korytarzyk prowadz±cy do jasnego pomieszczenia do którego ¶wiat³o, w przeciwieñstwie od reszty bazy wpada³o przez okr±g³e okno w suficie. Na pod³odze znajdowa³a siê mata z herbem Hazatów. Po lewej stronie by³o wej¶cie do ma³ej ³azienki z kabin± prysznicow±, a po prawej antresola z ³ó¿kiem pod któr± znajdowa³o siê skromne biurko. Na ¶cianie przeciwleg³ej do wej¶cia by³a drewniana szafa i lustro zapewne z wmontowan± magiczna latarni±. Biel ¶cian nadawa³a schludne wra¿enie. Patrz±c w okno sufitowe mo¿na by³o dostrzec w¶ród tropikalnej zieleni, czêsto przelatuj±ce motylop³awy i papugony. Mimo bucz±cej gdzie¶ klimatyzacji by³o bardzo ciep³o i duszno.
|
Vainamoinen - 2013-11-26 23:59:00 |
Przyjaznemu delikatnie drgn±³ k±cik ust i mrugnê³a powieka. Krugañskie urz±dzenie my¶l±ce. Poszpera³ w pamiêci. Z dekadê temu widzia³em na statku SetReset admira³a..chyba Rising Edga..podobne urz±dzenie. Z tego, co kojarzê by³ to starszy model MindTrickAlpha bez dodatkowego zasilania acz te¿ by³ przez to ubo¿szy, sama baza danych i jaki¶tam interfejs kiepskiej sztucznej inteligencji. To tutaj mo¿e byæ czym¶ podobnym..mo¿e byæ, ale nie wiadomo. Jeszcze nie wiadomo.. - u¶miech±³ sie w my¶lach - Cena takiego urz±dzenia na rynku bêdzie wysoka, nie jest to byle zabawka dla durnej m³odzie¿y. Ale tu przeciez nie o cenê samego urz±dzenia chodzi. Informacje w bazach danych s± na wagê z³ota. Gdyby nie odpowiednie komórki zajmuj±ce siê protekcj± tych danych, mo¿na by królestwa upokarzaæ, obalaæ genera³ów czy imperatorów, szanta¿owaæ..lub w krótkim czasie staæ siê obrzydliwie bogat± person± - zerkn±³ na ksiêcia, na twarzy Przyjaznego pojawi³ siê ma³y u¶miech - My¶lê, ¿e jest co¶, o czym nie wiem a dowiemy siê w zaskakuj±cym nas momencie. Popatrzy³ na Karsê - M³ody¶, ale nie g³upi¶. I ten charakterystyczny u¶mieszek..zobaczymy, ile masz w sobie ikry. Nie czekajac na reakcjê Karsy rzek³.
- Wdziêczni jeste¶my za pok³adane w nas zaufanie. Nie mamy wiêcej pytañ, udamy siê niezw³ocznie do naszych kwater - Przyjazny wsta³ czuj±c pulsuj±cy ból w nodze. Prawa? Przecie¿ to lewa jest mniej sprawna.. Min±³ Karsê i zafundowa³ mu soczysty u¶miech, ukazuj±c rz±d zniekszta³conych zêbów. Poku¶tyka³ wraz z Kars± w stronê drzwi.
|
Tasandir - 2013-12-04 00:46:39 |
Karsa kiwn±³ na po¿egnanie i pod±¿y³ za Przyjaznym. Sam nie wiedzia³ co o tym wszystkim na razie s±dziæ. Spojrza³ na id±cego przed nim mê¿czyznê nie przestaj±c uciskaæ rêk± mostku i obojczyka. Nie by³ przyzwyczajony do pracy z innymi. Brak czasu na dok³adne poznanie pozycji tego cz³owieka tylko wzmaga³o frustracjê nie posiadania wszystkich informacji. Ech…ale nie ma siê co zrywaæ, czas poka¿e. Niepozorno¶æ i g³upota to moi dobrzy przyjaciele. Moi sojusznicy i wrogowie w jednym. W milczeniu przebyli w±ski korytarz i stanêli przy swoich drzwiach. Karsa przekrêci³ klucz i i us³ysza³ g³os Przyjaznego. -Wejd¼, chcê Ciê o co¶ spytaæ - i zapraszaj±cym gestem rêki wskaza³ na pokój. - Tylko je¶li pozwoli siê Pan poczêstowaæ pewnym specja³em Very Cruz. – odpar³. Kiedy ten skin±³ w zgodzie, Karsa wszed³ do swojego pokoju, zabra³ kubek i ma³± fioletow± fiolkê. Gdy pojawi³ siê znów w drzwiach towarzysza ten wskaza³ mu krzes³o. Widz±c, ¿e Przyjazny ma problem ze zgiêciem siê, od³o¿y³ przedmioty i pomóg³ mu usi±¶æ. Ten mrukn±³ w podziêce i patrzy³ na Karsê gdy ten nalewa³ przezroczysty p³yn.
- Cisza, chcia³oby siê powiedzieæ – zacz±³ Przyjazny - a¿ s³ychaæ duchotê pokoju. Karsa u¶miechn±³ siê i przytakn±³. Jego umys³ odbija³ niestrudzenie kakofoniê my¶li, rozmów, szumu maszyn i odg³osów têtni±cej ¿yciem bazy ¶rubuj±cych mu siê w mózg. Dla niego by³a to swojego rodzaju cisza. Wymagaj±ca wysi³ku, ale cisza. - Czy przejdziemy sobie na „ty”? – zagadn±³. Przyjazny uniós³ jedn± brew: - Nie widzê przeciwwskazañ. – poczeka³ a¿ mê¿czyzna pierwszy poci±gnie ³yk gorza³ki. - Mogê siê tylko domy¶laæ ile ¶wiatów widzia³e¶ i sk±d czerpiesz tak znamienit± widzê… - odpar³ Karsa zza kubka, poci±gaj±c ³yk pikantno-s³odkiego nektaru egzotycznych owoców Very Cruz. Seria wspomnieñ sprzed wielu lat przelecia³a przed oczami Przyjaznego. Drobny dreszcz przeszed³ mu po skórze: - Jestem kupcem. Mia³em zatem okazjê… pozwiedzaæ. Moja wiedza to ciê¿ka praca i do¶wiadczenie. - Czy w³a¶nie dla tego „do¶wiadczenia” hrabia przydzieli³ ciê do tego zadania? Przyjazny analizowa³ smak trunku. Dzi±s³a pulsowa³y piek±cym i rw±cym bólem ale prze³yk by³ w siódmym niebie rozkoszy. Gdy nasyci³ siê smakiem napitku, odrzek³: - Mam do tego parê teorii acz pewnie dowiemy siê wszystkiego w swoim czasie. W koñcu nie tylko my na tym ¶wiecie jeste¶my specjalistami w swojej dziedzinie. A ty? Czym ty siê zajmujesz m³odzieñcze? - Jestem „zwiedzaj±cym” jak i ty – u¶miechn±³ siê szeroko – jednym z t³umu ¿o³nierzy Hazatów. To, ¿e akurat mnie przypisano nie ma pewnie wiêkszego znaczenia. Je¶li choæ w niewielki sposób pomogê w wykonaniu zadania bêdzie to dla mnie przyjemno¶æ i wyraz wdziêczno¶ci za mo¿liwo¶æ poznania takiej osobisto¶ci jak ty. – sk³oni³ z szacunkiem g³ow±. Jak zwykle zachowywa³ siê zachowawczo w stosunku do kogo¶ kogo nie zna³. Wiedzia³ dobrze, ¿e ulubionym daniem ka¿dego jest pycha. Wola³ pozostaæ w cieniu, skulony, poddañczy, uprzejmy by widzieæ wszystko wyra¼niej i nie odkrywaæ swych kart przed nikim. Przy tym wszystkim nie by³ w do koñca fa³szywy. Nie dla niego. Lata do bólu nauczy³y go pokory. Korzysta³ z niej wiêc kiedy tylko móg³. I potrafi³ dostrzec i oceniæ wy¿szo¶æ innych nad sob±. Wy¿szo¶æ, któr± potem byæ mo¿e bêdzie móg³ wykorzystaæ…
Pierwszym odczuciem Przyjaznego by³a sztuczno¶æ. Karsa nie zna³ go, wiêc odebra³ jego s³owa jako podlizywanie siê. Jednak patrz±c rozmówcy w oczy zastanowi³ siê. Szacunek! – Przyjazny pos³a³ skromny u¶miech i pokiwa³ lekko g³ow± - Taak, w rzeczy samej, ju¿ zapomnia³, ¿e istnieje taka cecha u cz³owieka. A¿ tak mu zale¿y na zaufaniu i spe³nieniu zadania? Skoro mamy spêdziæ ze sob± radosne chwile, mo¿e warto daæ mu szanse… Przyjazny ze skupieniem przygl±da³ siê Karsie. Zwróci³ uwagê, ¿e jego strój odbiega³ znaczeni od tych które widzia³ w bazie. Choæ widzia³ cechy ubioru ¿o³nierza jego krój bardziej odpowiada³ jednostkom archontów lub modzie decadosów. ¦ci¶le przylegaj±cy do cia³a mundur sk³ada³ siê z uplecionych pasów z jakiego¶ specyficznego materia³u. Pas ochrania³ jak pancerz szeroki gorset, do którego mo¿na by³o przyczepiæ broñ i schowaæ wiele ma³ych przedmiotów. Rêkawy koñczy³y siê na ³okciu, dalej przedramiê okrywa³y d³ugie, g³adkie rêkawice. Widaæ by³o, ¿e inteligentne i bystre oczy rejestrowa³y ka¿dy najmniejszy szczegó³ na którym spoczê³y. Szybko¶æ reakcji i p³ynne ruchy cia³a wskazywa³y na doskona³± jego kontrolê. Nosi³ wiele ozdób. Przystojn± twarz zdobi³y kolczyki i ¶ci±gniête do ty³u w³osy, w których przeplata³y siê pasma dziwnego koloru. Pow¶ci±gliwy i bez zbytecznych gestów…a w innym momencie ¿artobliwy i zuchwa³y. Najpierw szeroki, rozbrajaj±cy u¶miech a po chwili powaga godna kata. Nie do koñca przewidywalny…? G³upi czy…robi±cy z wszystkich g³upców? – my¶la³ Przyjazny. - Co wiesz o maszynach my¶l±cych? - Z pewno¶ci± nic czego ty ju¿ by¶ nie wiedzia³. – rzek³ Karsa - Wiêksz± pomoc± bêdê jako przewodnik w¶ród ludzi z którymi bêdziemy mieæ do czynienia. Masz jakie¶ powi±zania z Hazatami? Zapytany lekko siê u¶miechn±³. -Handel to dobry swat przy zawieraniu nowych przyja¼ni. Jednak nie znajdziesz u mnie g³êbokiego oddania i powi±zania z rodzin± Hazat. W³a¶ciwie z ¿adn± z nich. Ka¿da ma jaki¶ aspekt. Jak±¶ moc. A ty? Co dla ciebie jest moc±: w³adza, bogactwo czy religia? Karsa zdo³a³ dostrzec, i¿ mimo swojego wiotkiego wygl±du Przyjazny jest niebywale pewny siebie. Liczne blizny na jego g³owie i d³oniach mog³y sugerowaæ, ¿e prze¿y³ wiele i na pewno nie by³y to przyjemne historie. Pomy¶la³, ¿e ukrywa co¶ pod d³ugim i grubym p³aszczem a w jego gestach i ruchach emanowa³a jaka¶ stanowczo¶æ. Odczu³, ze Przyjazny jest cholernie cierpliwy. Nie potrafi³ stwierdziæ, czy Przyjazny jest skromny czy ekscentryczny. Dziwi³a go jego obcesowo¶æ i ton w stosunku do nieznajomego. Zdecydowa³ siê jednak kontynuowaæ. Westchn±³. - ¯adne z nich – odpar³ Karsa mru¿±c oczy. Doszed³ do niego gor±c pomieszczenia. Jedn± rêk± zacz±³ odpinaæ niewidoczne na pierwszy rzut oka wi±zania rêkawiczek. – Sama definicja w ten sposób mocy jest zgubna. – mówi³ dalej. Zdj±³ jedn± z rêkawic, a nastêpnie zaj±³ siê drug±. Zdjêty materia³ odkry³ odra¿aj±cy widok zmasakrowanej skóry rêki. Ukarowie pewnie uznaliby pajêczynê wzorów skaryfikacji za dzie³o sztuki. Jednak pierwsze wra¿enie przyprawia³o o dreszcz. Wij±ce siê mozaiki g³êbokich i p³ytkich blizn pokrywa³y dok³adnie obie rêce. Przyjaznemu nie uszed³ pewien szczegó³. Masowa³ nerw przy skroni uspokajaj±c my¶li na widok pewnej prawid³owo¶ci wokó³ nadgarstków. Kajdany. - Uzna³bym, ¿e pewn± „si³±” jest wola, a poprzez ni± - cel. – dokoñczy³ Karsa patrz±c mu prosto w oczy. Wszystkie trzy rzeczy na tym siê opieraj±, dziêki temu trwaj± i za pomoc± ich mog± upa¶æ i zostaæ unicestwione. – koñczy³ w my¶lach – Bez nich nie zdobêdzie siê ani w³adzy, straci siê bogactwo i nie stworzy religii. Mo¿na mieæ którekolwiek z nich, a kto¶ z celem i wol± szybko ci to odbierze, lub w mgnieniu oka to pozyska, przejmie i bêdzie mia³ ich moc. Przyjazny odpowiedzia³ sobie w my¶lach –Wola? A mo¿e determinacja? Wolê da siê z³amaæ, wystarczy na³o¿yæ komu¶ kajdany - nie omieszka³ spojrzeæ na nadgarstki Karsy – i sprawa za³atwiona. Gorzej z determinacj±. Je¶li zapragniesz osi±gn±æ cel, b±d¼ zdeterminowany. Wisienk± na torcie jest zdobycie w³adzy. W³adza, mocium panie, jest kwintesencj± egzystencji. To w³adza mówi, kto jest bogaty, a kto biedny. To w³adza dyktuje, kogo nale¿y wyznawaæ, a kto jest skazany na potêpienie. To w³adza nak³ada jarzmo na takich, jak my. Taki ksi±¿ê, nic nie robi, dyryguje innymi jak mu siê ¿ywnie podoba. A wystarczy mu podci±æ skrzyd³a i ju¿ zaczyna byæ uzale¿nionym od innych. A¿ wreszcie znajdzie siê ten, co mu te skrzyd³a odetnie ca³kowicie i pogr±¿y do cna. Ale szanuje Twój punkt widzenia. Jak na kogo¶ tak m³odego, zdajesz siê byæ niesamowicie do¶wiadczony i wyedukowany. Masz swoje zdanie. To dobrze. Wróci³ my¶lami do pomieszczenia i rozmowy. Milczenie siê przeci±ga³o. Karsa usadowi³ siê wygodniej i utrzymywa³ spojrzenie rozmówcy. Przyjazny chcia³ pewnie by czu³ siê on niewygodnie, jak na jakim¶ przes³uchaniu albo rozmowie kwalifikacyjnej. Nie móg³ jednak wiedzieæ o mo¿liwo¶ciach i osobowo¶ci Karsy. Ten, widz±c, ¿e nie podpada mu pod schemat zwyk³ego rêbaj³y zauwa¿alnie zacz±³ uwa¿niej siê mu przys³uchiwaæ. - W takim razie jaki jest twój cel w ¿yciu? – zapyta³ powoli kupiec. - Chyba nie oczekujesz bym wyjawi³ ci wszystkie sekrety na pierwszej randce? – rzek³ z zaczepnym u¶mieszkiem - No, chyba, ¿e mogê ci bezgranicznie ufaæ, to oczywi¶cie zmienia postaæ rzeczy – rzek³ sarkastycznie. - Mo¿esz – odpowiedzia³ zaskakuj±co Przyjazny. Karsa u¶miechn±³ siê. Oboje znali t± grê bardzo dobrze. Choæ Przyjazny nie dal po sobie znaæ to Karsa czu³, ¿e czym¶ ju¿ sobie zapunktowa³. Wiedzia³ doskonale, ¿e Przyjazny nie ufa mu, pomimo ze powiedzia³ co innego. Momentami jego oczy zbyt przypomina³y mu jego. Zapewne zdobycie zaufania u ciebie bêdzie prawie niemo¿liwe – pomy¶la³ Karsa. Ale osoba taka jak ty nie my¶la³aby o zdradzaniu towarzyszy czy pracodawcy. - Hmm – mrukn±³ zamy¶lony, podnosz±c podbródek, studiuj±c twarz towarzysza. – s±dzê, ¿e mój cel jest podobny do twojego. – odpowiedzia³ zagadkowo. Hmm. To siê oka¿e, prawda?. - Mamy zadanie do zrobienia i zróbmy je dobrze. – rzek³ Przyjazny urywaj±c. – Mam nadziejê, ¿e w trakcie wykonywanego zadania znajdziemy czas na ponowne podjêcie tej rozmowy w trochê innych okoliczno¶ciach. – to powiedziawszy opar³ siê wygodniej na krze¶le i zamkn±³ oczy my¶l±c na odpowiedzi± ch³opaka. - Dziêkujê za mi³e towarzystwo. – odpar³ Karsa wstaj±c od sto³u. Ruszy³ do drzwiom poprawiaj±c stójkê. Przyjazny otar³ ob¶linione usta ¶ciereczk± i spojrza³ jeszcze raz na blizny wychodz±cego. Nagle zorientowa³ siê, ¿e niektóre widoczne pod skór± ¿y³y, l¶ni± zielonym ¿arem. Przyjazny doskonale wiedzia³ co widzi. Zaskakuj±ce. Jest co¶ w tobie... Trudno przechodzi mi to przez gard³o ale mo¿e damy rade sobie nie wchodziæ w paradê a nawet bêdziemy ufnie wspó³pracowaæ. Zacnie! - Ach, jeszcze jedno – rzuci³ i wyj±³ co¶ z kieszeni– Jak wysoko cenisz swoje ¿ycie? Na stole zagra³ ciê¿szy mieszek z jakimi¶ kolorowymi szlachetnymi kamieniami. Karsa spojrza³ przez ramiê na blat. Po chwili milczenia spojrza³ Przyjaznemu prosto w oczy: - Ceniê swoje ¿ycie jak ten woreczek. Wypocznij dobrze. – i wyszed³. Przyjazny patrzy³ jeszcze d³ugo na to co mia³ przed sob±. Wyci±gn±³ z woreczka jeden z kamieni. Przyjrza³ mu siê, po czym z ca³ej si³y ¶cisn±³ go w d³oni a¿ mu zbiela³y knykcie. Ten gest zwykle pomaga³ Przyjaznemu oczy¶ciæ umys³ z wype³niaj±cych go bzdur. A wiêc zapowiada siê na owocna wspó³praca! – pomy¶la³ Przyjazny i roze¶mia³ siê w duchu. Resztê wieczoru spêdzi³ na kontemplowaniu odpowiedzi towarzysza.
|
Newrin - 2013-12-10 15:27:24 |
T£O MUZYCZNE http://www.youtube.com/watch?v=NdeivKLc … BF&index=2
Stacja Cadena 3 majestatycznie zawieszona na orbicie stacjonarnej dok³adnie nad portem gwiezdnym Los Aztheka stanowi³a wa¿ny punkt obronno-prze³adunkowy. Jej budowê zaczêto jeszcze za czasów Drugiej Republiki jednak kiedy ta upad³a w przestrzeni nad Vera Cruz dryfowa³ jedynie niedokoñczony szkielet. Dopiero setki lat pó¼niej kiedy konstrukcja zaczê³a poddawaæ siê grawitacji planety zaczynaj±c zagra¿aæ jej mieszkañcom. Wtedy to zainteresowa³a siê ni± Gildia Przewo¼ników. Ustabilizowano jej orbitê i zaczêto prowadziæ prace maj±ce na celu jej ukoñczenie. Jeden z Kurgañskich najazdów doprowadzi³ niemal do jej zniszczenia. Na szczê¶cie przebywaj±ca wtedy w jej pobli¿u eskadra fregat rodu Eduardo cudem j± obroni³a ponosz±c du¿e straty w³asne. Wtedy u¶wiadomiono sobie jak wielkie znaczenie strategiczne stanowi ona dla obrony Vera Cruz. Przewo¼nicy odst±pili spor± sekcjê Cadeny na rzecz Eduardów którzy w zamian zobowi±zali siê do jej obrony. Po og³oszeniu przez Cesarza Alexiusa Imperialnej Krucjaty przeciw Kurganom sta³a siê ona kluczowym punktem w ³añcuchu obronnym Vera Cruz i wa¿nym miejscem prze³adunkowym dla wojska i handlu.
Ju¿ po drugiej dobie spêdzonej na stacji uda³o wam siê przekonaæ do stosowania protektorów sonicznych. Wszyscy na stacji je nosili b±d¼ g³uchli w zastraszaj±cym tempie. Przyczyn± takiego stanu rzeczy by³ niewyobra¿alny ha³as spowodowany setkami skrzyñ z ³adunkiem przemieszczaj±cych siê po ta¶moci±gach od jednego hangaru do drugiego, t³umem ludzi staraj±cych siê ubiæ na gie³dzie jak najlepszy interes oczywi¶cie przekrzykuj±c siê przy tym jak najg³o¶niej, ¿o³nierzami którzy non stop æwiczyli manewry obronne w razie ataku na bazê, nie wspominaj±c ju¿ o ryku silników transportowców bez przerwy startuj±cych lub l±duj±cych i generalnie notorycznym pomruku tej ca³ej maszynerii która pozwala³a stacji na prawid³owe funkcjonowanie. Na pierwszy rzut oka zdawaæ by siê mog³o ¿e panuje tu chaos. Jednak wystarczy³o poobserwowaæ chwilê w spokoju by zauwa¿yæ, ¿e wojskowe manewry zawsze odbywaj± siê w innej czê¶ci stacji ni¿, gie³da, a ta ¿e mo¿e jest g³o¶na ale zawsze trwa przez okre¶lony czas w odpowiednich godzinach i jest skorelowana z transportem. Tak, wszystko tu chodzi³o jak w antycznym i bardzo g³o¶nym chronometrze. Zarówno Przewo¼nicy zadbali o to by prze³adunek i handel odbywa³y siê tu tak efektywnie jak to mo¿liwe, jak i ¿elazne szpony Eduardów pilnowa³y by na stacjê nie wkrad³ siê nie³ad mog±cy w krytycznej sytuacji zagroziæ bezpieczeñstwu stacji lub naruszyæ wojskowy dryl.
Stacja sk³ada siê z czterech g³ównych poziomów. Pok³ad magazynów i hangarów. Oraz centrala lotów i kontroli przestrzeni w okó³ stacji.
Nastêpny jest: - pok³ad mieszkalny z targiem, licznymi knajpkami,gie³d± i siedzib± Przewo¼ników, policji.
Trzeci pok³ad jest w sporej czê¶ci niedostêpny dla cywili. - mieszcz± siê tam kaplica ortodoksji pod wezwaniem ¶w. Mantiusa ¯o³nierza, -kwatery wojskowe, -kwatery Eduardów, i s³ynna restauracja dla bogaczy - ¦wietlisty Orze³ oraz szpital garnizonowy.
Na ostatnim poziomie dostêpnym tylko za specjaln± przepustk± s±: - panele kontroli systemów obronnych - stanowiska nadawcze dalekiego zasiêgu - g³ówny modu³ maszyn my¶l±cych - g³ówna jednostka dystrybucji energii - hangary jednostek obronnych - stanowiska zdalnej naprawy poszycia - koszary Archonów i pilotów - systemy podtrzymywania ¿ycia - kwatery i stanowiska dowódców stacji
Wczoraj uda³o wam siê sprzedaæ nawet z niez³ym zyskiem kilka ton szk³a i ca³y kontener pszenicy. Zgodnie z przepustk± mo¿ecie na stacji przebywaæ jeszcze przez 72h potem macie zabukowane miejsca na transporterze przewo¿±cym byd³o na planetê. Macie dostêp do pok³adów 1,2 i kaplicy oraz restauracji na 3. Na czwarty poziom wstêp maja tylko pracownicy stacji wy¿szej rangi. Siedzicie teraz w podrzêdnej knajpce o nazwie "Kosmiczna Dama".
|
Tasandir - 2013-12-10 18:50:30 |
Czekaj±c na kontakt, nowi go¶cie Cadeny 3 wymieniali spostrze¿enia na temat otaczaj±cego ich ¶rodowiska. Pomiêdzy sarkastycznymi uwagami wplatali pó³s³ówkami ostatnie postanowienia. Zgodzili siê ze sob±, ¿e lepiej bêdzie trzymaæ siê razem i w razie jakiegokolwiek uchybienia wspólnie zmy¶laæ i wydostaæ siê z ewentualnych k³opotów. Stwierdzili te¿, ¿e powstrzymaj± siê od wypytywania tubylców czy ofiarowaniu komukolwiek choæ gar¶ci domys³ów jaki jest cel ich przyjazdu. Przyjazny przestrzeg³ przed kontaktem z Przewo¼nikami. Kupiec zastanawia³ siê, czemu jego towarzysz ci±gle pociera z grymasem skronie. Tutaj rz±dzi pieni±dz. Nie wiem, jak bardzo bogatymi musieliby¶my byæ, by trzymaæ gêby wszystkich przepytanych kupców na k³ódkê – pomy¶la³ Przyjazny. Po drodze do knajpki zd±¿yli dokonaæ ustalonego wcze¶niej zakupu baterii, za ¶rodki otrzymane wcze¶niej od hrabiego. Karsa stuka³ po niej obcasem pod sto³em, w rytm rozchodz±cej siê leniwie muzyki. sze¶æ, siedem, osiem, dziewiêæ stukniêæ.. – zanotowa³ Przyjazny. - No dobra, jaki by³by twój pierwszy strza³ gdyby¶ mia³ wskazaæ miejsce gdzie znajduje siê nasza zabawka – rzuci³ od niechcenia. Zupe³nie nie rozumiem tych ca³ych nauszników, ale ilo¶æ umys³ów na tej stacji…ssss… Stara³ siê powstrzymaæ chêæ wtargniêcia komu¶ do g³owy i zrobienia ma³ego zamieszania. - Z punktu widzenia opisu otrzymanego przez ksiêcia postawi³bym tezê, ¿e w module maszyn my¶l±cych lub w pomieszczeniach dystrybucji energii. – odpar³ Przyjazny zmieniaj±c pozycjê na krze¶le, krzywi±c siê z nag³ego zastrza³u w lêd¼wiach. - Pomy¶la³em podobnie, jednak zastanawiam siê czy nie ma tego np. w kwaterach Eduardów – odpowiedzia³ Karsa - skoro to ich broszka to mo¿e maj± to w czê¶ci ogólnodostêpnej dla niepoznaki. Potar³ rêkawica brodê i zszed³ ni¿ej do mostku. - Rutyna i pewna równomierno¶æ rzeczy zawsze sprawia ze czego¶ siê nie zauwa¿y – mrukn±³ - lub sprawia, ¿e od razu wychodzi na wierzch cokolwiek niestandardowego. Mam nadziejê, ¿e tutejszy pó³¶wiatek mnie nie zawiedzie i gdzie¶ to odnotowa³ – u¶miechn±³ siê i pu¶ci³ oko do Przyjaznego. Wszelaki pó³¶wiatek to dos³ownie nieskoñczona skarbnica wiedzy. Rzecz jasna odpowiednio grub± kiesê trzeba mieæ, by z takiej biblioteki skorzystaæ ale przecie¿ ka¿dego da siê kupiæ.. – pomy¶la³ Przyjazny staraj±c siê kontrolowaæ dr¿enie prawej d³oni. - Fakt, wszystkie akcje i transakcje s± odnotowywane – obliza³ wargi na sam± my¶l przebiegaj±cych mu przed oczami rejestrów – przywiezienie tego transportu musia³o byæ zarejestrowane – tyle, ¿e taka informacja bêdzie bardzo dobrze ukryta. U¿ywaj±c terminologii specjalistycznej rzek³bym zakryptowana. Kapitan Diego Moncada Alatriste dotar³ do niech po nied³ugim czasie. kapitan: http://callitaweasel.files.wordpress.co … triste.jpg
Po krótkiej wymianie uprzejmo¶ci i przedstawieniu siê przeszli do rzeczy. Przyjazny zacz±³ od ³adunku: - Czy wiesz jakie wyró¿niaj±ce siê cechy i parametry mo¿e mieæ ta skrzynka – zakaszla³ – co mogliby¶my ³atwo namierzyæ, wy³apaæ?
- Co wiesz na temat miejscowej szarej strefy? – zapyta³ Karsa - Czy jeste¶ w stanie nam wskazaæ do kogo mamy siê udaæ by by³ w stanie wyci±gn±æ dla nas te informacje, parametry, anomalie. Jaki¶ haker? - Jakie s± rodzaje przepustek na ostatni poziom? - Czy jeste¶ w stanie dostarczyæ nam takowe na ten jak¿e nied³ugi czas pobytu na tej stacji? - doda³ Przyjazny.
|
Newrin - 2013-12-13 23:38:15 |
Diego niespiesznie popatrzy³ po was. Potem na menu le¿±ce na stole. Jego twarz by³a bardzo szczup³a. Przenikliwe spojrzenie i ostre rysy nadawa³y mu wyraz drapie¿nego ptaka. Wasz kontakt poprawi³ w±s i pendent. Znów spojrza³ po was i g³o¶no zawo³a³. - Camarera! Dzban wina dla moich kompanów i misê paelli z chorizo. - Kelnerka w obcis³ym stroju spojrza³a na waszego towarzysza, u¶miechnê³a siê lekko i posz³a zrealizowaæ zamówienie. Kapitan Alatriste albo nie us³ysza³ waszych pytañ albo uzna³ odpowiedzieæ na nie w stosownej chwili. Odrzuci³ p³aszcz na oparcie siedzenia, rozpi±³ skórzany kaftan i podkasa³ rêkawy koszuli. Odpi±³ pendent z rapierem i zawiesi³ na rogu stolika, a kapelusz z bardzo szerokim i fantazyjnie wygiêtym rondem po³o¿y³ sobie na kolanach. Na g³owie mia³ zawi±zan± chustê w hazackich barwach. - Bêdziemy siê si³owaæ. Ty pierwszy - skin±³ na Karsê rozgrzewaj±c stawy nadgarstka. - Nie ufam ludziom którzy siê nie si³uj±. - Doda³. Jego g³os by³ cichy i chrypi±cy. Da³o siê w nim us³yszeæ akcent z Aragon.
|
Vainamoinen - 2013-12-17 11:31:38 |
Przyjaznemu nie da³ po sobie poznaæ zdziwienia i lekkiego zniesmaczenia podej¶ciem do sprawy. Co do cholery...to jaki¶ zwyczaj Aragoñski tak na powitanie przetestowaæ poziom testosteronu? Prawie jak w wiejskiej karczmie! Bêdê wiêkszym przyjacielem proporcjonalnie do moich umiejêtno¶ci si³owania siê! Albo kto lepiej tañczy na stole! A mo¿e ja wprowadze taki sposób mierzenia zaufania.. - Poprawi³ p³aszcz i rozmasowa³ kark. Czas..CZAS! Marnujemy tu CZAS! Poczu³ impulsy przechodz±ce przez jego kark a¿ do koñcówek palców w prawej rêce. Relaks, ciep³y lunch, dobre wino, seksowna kelnerka, dobra i mi³a atmosfera..Karso, pokonaj go, skoñcz szybko t± farsê. Usiad³ wygodniej na krze¶le, okiem in¿yniera przeskanowa³ otoczenie po czym przyja¼nie u¶miechniêty skupi³ swoj± uwagê na Diego. Brzmisz jak aragoñczyk a nosisz bawery Hazatu. Dom Chauki czy Hazatu? Mo¿e siê dowiemy wiêcej, mo¿e nie. Nie jeste¶ kupcem. Szkoda, bo handel z Aragoñczykami towarem przemyslowym zawsze by³ op³acalny.
|
Tasandir - 2013-12-17 12:11:15 |
Karsa zmru¿y³ oczy. Westchn±³ w duchu. Czasem mam wra¿enie, ¿e za bardzo odbiegam od mojego celu. Kiedy ostatni raz podrzyna³em komu¶ gard³o? Ca³y czas tylko jakie¶ pierdo³y a ludzie sami siê nie pozabijaj± bez mojej pomocy… U¶miechn±³ siê prze¶licznie do kapitana i za¶mia³ weso³o odsuwaj±c rzeczy ze sto³u. Odpi±³ na piersi liczne klamerki klapy i odgarn±³ w³osy z czo³a wyczuwaj±c pod palcami niektóre kosmyki o nienaturalnej fakturze. Wzi±³ g³êboki oddech i jego jasne oczy spotka³y siê z drapie¿nym spojrzeniem kapitana. Chowasz siê pod ró¿nymi barwami, powiesz mi dlaczego? - pomy¶la³ Karsa i uwolni³ delikatnie powstrzymywane ci±gle g³osy. Opowiedz mi co¶ o sobie - u¶miechn±³ siê gorzko do siebie i rzuci³ siê na umys³ siedz±cego przed nim cz³owieka. -Czy os³odzimy czym¶ te zmagania? Jakie¶ fanty, mo¿e przys³uga do spe³nienia w przysz³o¶ci? – zakoñczy³ te s³owa rubasznym u¶mieszkiem. Mo¿e twój ³eb, za który mogliby¶my z kim¶ ubiæ targu?
|
Newrin - 2013-12-21 11:11:55 |
Diego u¶miechn±³ siê i przyg³adzi³ w±s. Opar³ ³okieæ o blat stolika i podniós³ d³oñ do góry. Spojrza³ na ni± d³ugo i wymownie. Zdaje siê ¿e co¶ mu siê do niej przyklei³o. Niewielki kwadracik w cielistym kolorze móg³ byæ zauwa¿ony jedynie z bardzo bliska. Przyjaznemu przysz³a na my¶l ukryta ko¶æ pamiêci. Dwa i pó³ centymetra na 17 milimetrów. Grafenowy kompozyt pamiêci ukryty pod syntsilikonowym naskórkiem. £atwy do przekazania komu¶ przy zwyk³ym u¶cisku... - Oczywi¶cie fanty s± jak najbardziej wskazane. Powiedzmy ¿e jak wygram to zap³acicie rachunek. A jak przegram no to có¿...- zawiesi³ g³os i mrugn±³ konspiracyjnie - ja zap³acê za wasz. Do stolika podesz³a kelnerka z zamówieniem. Jedzenie pachnia³o wrêcz ob³êdnie jak na tak± podrzêdn± knajpkê. Alatriste lew± rêk± wzi±³ widelec i zagarn±³ spor± porcjê do swoich ust. Zamrucza³ zadowolony i ju¿ z drug± porcj± w ustach rzek³ do¶æ niewyra¼nie: - S³ysza³em, ¿e je¶li kogo¶ staæ to najlepiej na stacji mo¿e zje¶æ w restauracji ¦wietlisty Orze³. Sto³uj± siê tam tylko bogacze i najwy¿szy personel stacji który po za tym nie opuszcza czwartego poziomu. - kawaler Moncada znów mrugn±³ i prze³kn±³ pokarm - Ale takiej paelli nie u¶wiadczysz nawet tam. To co z tym si³owaniem? D³oñ zaczyna mi siê pociæ, a to jest raczej niekomfortowe.
|
Vainamoinen - 2013-12-21 12:30:21 |
Rzeczywi¶cie ta paela wygl±da i pachnie smakowicie.. Przyjazny praw± rêk± zabra³ widelec i spróbowa³ dania. Powstrzyma³ siê od grymasu, gdy zniszczone zêby zaczê³y mu harataæ dzi±s³a. U¶miechn±³ siê krzywo i przytakn±³, próbuj±c ograniczyæ mlaskanie: - W rzeczy samej, delicje! Karso, poka¿ co potrafisz - rzuci³ prowokuj±cym tonem.
|
Tasandir - 2013-12-24 12:13:19 |
Karsa bez s³owa gruchn±³ ³okciem o blat i chwyci³ mocno d³oñ kapitana.
|
Newrin - 2013-12-24 13:30:32 |
Miê¶nie na przedramieniu Kapitana napiê³y siê jak postronki kiedy Przyjazny da³ znak do rozpoczêcia. Obaj rywale zaczêli mocno sapaæ, a ich twarze poczerwienia³y. Musku³y naprê¿y³y siê, palce pobiela³y od u¶cisku i pot wyst±pi³ na czo³a. Karsa od razu poczu³ jaki¶ prostok±tny przedmiot na d³oni przeciwnika jednak przez rêkawice nie móg³ wyczuæ jego faktury ani rodzaju materia³u z jakiego by³ wykonany. Diego mimo szczup³ej postury okaza³ siê byæ godnym przeciwnikiem. Przez d³u¿szy czas panowa³ impas. Hymm ten ca³y Alatriste oddycha z czêstotliwo¶ci± wiêksz± od Karsy o 8%. Natomiast jego przedramiê jest odchylone od¶rodkowo o 2 stopnie. Nie mam w tym do¶wiadczenia ale jakbym mia³ na kogo¶ postawiæ to by³by to Karsa - Pomy¶la³ Przyjazny i faktycznie za chwilê na jego ustach wykrzywi³ siê paskudny u¶mieszek kiedy to jego kompan z wielkim mozo³em ale jednak zdo³a³ pokonaæ kawalera Moncadê. - Ufff - sapn±³ Diego i otar³ pod z czo³a. - Godniejszy z wa¶ci przeciwnik ni¿ mo¿na by po to nies³usznie z waszej fizjonomii odczytaæ. - Skrzywi³ siê lekko rozmasowuj±c obola³y bark. Karsa rozmasowuj±c d³oñ spostrzeg³, ¿e do rêkawicy niepostrze¿enie przyklei³o mu siê to dziwne ma³e ustrojstwo które Diego mia³ w d³oni. Tymczasem dysz±cy jeszcze przez chwilê Alatriste wróci³ do posi³ku. Obaj podw³adni Hrabiego Bursandra spostrzegli, ¿e Alatriste pisze palcem lewej reki po stole.
DANE NA KOSTCE JESTEM OBSERWOWANY
Kiedy Diego spostrzeg³ zrozumienie w ich oczach u¶miechn±³ siê smutno.
|
Tasandir - 2013-12-25 00:00:56 |
Karsa dyskretnie schowa³ pod rêkawicê kostkê, rozmasowuj±c rêkê. - Potrzebujesz pomocy z t± "paell±"? - zapyta³ oferuj±c pomoc w razie gdyby obserwuj±cy byli dla kapitana problemem. - Mo¿e chcesz rzuciæ wyzwanie naszemu koledze - wskaza³ na Przyjaznego - p³acê rachunek jak wygrasz...no ale jak przegrasz to pewnie ju¿ ze wstydu siê z nami nie zobaczysz - rzek³ chc±c siê dowiedzieæ czy jest to jedyny moment kiedy mo¿e siê z nimi skontaktowaæ.
|
Newrin - 2014-01-12 22:48:09 |
Alatriste wyszczerzy³ siê w paskudnym u¶miechu i rzek³. - To danie chêtnie spa³aszujê sam. Mam wilczy apetyt i zdrowe zêby. - Nastêpnie zwróci³ siê do Przyjaznego - Co do si³owania siê to na pewno jutro je¶li pan pozwoli bo dzi¶ chyba sobie co¶ nadwyrê¿y³em. Ja p³acê.
|
Vainamoinen - 2014-01-13 19:11:19 |
Trzeba obmy¶liæ jaki¶ rozs±dny plan. Ustaliæ dzia³ania co do sekundy. Mamy ma³o czasu, przynajmniej dobrze, ¿e otrzymali¶my dane. - popatrzy³ to na Karsê, to na Kapitana - Dobrze by by³o porozmawiaæ z Kars± w jakim¶ odpowiednim miejscu tam, gdzie nikt by nam nie przeszkadza³. - Przepyszny lunch! Trzeba rozprostowaæ nogi! - co¶ d¼wiêcznie chrupnê³o w plecach Przyjaznego - Karso, chod¼my na spacer na jaki¶ targ czy do dzielnicy handlowej. Ot nagle przysz³a mi ochota doznaæ odrobiny ha³asu i rumoru, mo¿e nawet kupiê jak±¶ pami±tkê!. Obliza³ wargi spogl±daj±c na Karsê licz±c, i¿ pod³apie jego my¶l znalezienia siê w miejscu, w którym prawdopodobieñstwo pods³uchu jest ni¿sze ni¿ prawdopodobieñstwo oberwania w g³owê spadaj±c± planetoid±..
|
Tasandir - 2014-01-13 20:20:05 |
- Taaak...trzeba zakosztowaæ tutejszych "specja³ów" - mrukn±³ - dziêkujemy za go¶cinê, mam nadziejê do zobaczenie wkrótce - uk³oni³ siê i wsta³ od sto³u.
|
Vainamoinen - 2014-01-22 14:07:06 |
Skierowali siê do najbli¿szego zat³oczonego targowiska. Przeciskaj±c siê miêdzy stoiskami kupieckimi, otoczeni aur± gwaru i ha³asu handluj±cych, Przyjazny zagai³ do Karsy: - Tylko popatrz na tê ca³± masê bibelotów! Mo¿e kupisz sobie co¶? - wskazuje na stoisko z eleganckimi ubraniami, przy którym stoi czterna¶cie osób. - Eh, ale jako¶æ wykonania jest mierna, zdecydowanie nie pasuj±ca na kogo¶, kto móg³by pój¶æ na bal przebierañców za naukowców i techników zajmuj±cych siê konserwacj± sprzêtu w laboratoriach.. - przystan±³ na moment, by odetchn±æ i otrzeæ czo³o brudn± szmatk±. Splun±³, po czym ruszy³ dalej. - A mo¿e by¶my tak zjedli co¶ w restauracji dla bogaczy, a¿ jestem ciekaw zapoznania siê z tutejszymi zwyczajami. Mo¿e i jak±¶ przepustkê by Ci siê uda³o wyperswadowaæ - u¶miechn±³ siê chytrze. - Cholera, ca³e osiemdziesi±t osiem stoisk i nic ciekawego, jestem zdecydowanie zniesmaczony poziomem jako¶ci tutejszych produktów.
|
Tasandir - 2014-02-18 21:37:39 |
Karsa w milczeniu przegl±da³ zawarto¶ci stoisk. Przed oczami przelatywa³y mu setki danych, zmiennych, co do sekundy liczonych akcji. Gdy obliczy³ wszystkie mo¿liwo¶ci i i procent sukcesu kilku najlepszych kompozycji nagle podniós³ nieobecny wzrok i odnalaz³ jedno z najbardziej zat³oczonych miejsc. Delikatnie wskaza³ je Przyjaznemu i upewni³ siê, ¿e mo¿e przez te kilka chwil bezpo¶rednio z nim porozmawiaæ, uniemo¿liwiaj±c jakiekolwiek pods³uch.
Patrz±c ponad g³owami t³umu zwróci³ siê bez ogródek do towarzysza, tak ¿eby tylko on go s³ysza³: - Dobra. Mamy 72h i pewnie zd±¿ymy wej¶æ w interakcje ze wszystkimi z listy Diega. Zacznê od tego, ¿e Diego zaznaczy³ szyby wentylacyjne na poziomach 1-4 wiêc wiemy co gdzie prowadzi ale nie znamy zabezpieczeñ, je¶li s± tam jakie¶ w ogóle - westchn±³ - Móg³bym zaryzykowaæ przedostanie siê tam bez zdobywania przepustki, jednak musieliby¶my uzyskaæ kilka niezbêdnych dodatkowych danych. – zwróci³ wzrok na Przyjaznego by zobaczyæ jego reakcjê. Kontynuowa³ natychmiast:
- Z tego co nam wiadomo przepustki na czwarty poziom s± uniwersalne. Ró¿ni± siê tylko numerem ID z wyj±tkiem osób z listy. Od nich przy identyfikacji pobieraj± mikro wycinek naskórka, co oznacza, ¿e je¶li chcemy pos³u¿yæ siê ich autoryzacj± muszê wej¶æ z tymi osobami z bliski kontakt i zdobyæ tak¿e i ten drobny szczegó³ by¶my mieli z niej jakikolwiek u¿ytek. To zabezpieczenie bardziej na wypadek Kurgañskiego aborda¿u ni¿ na w³amania wiêc ma te¿ pewien próg tolerancji. –doda³ w my¶lach. Dwie osoby z jedn± przepustk± mog± byæ nadal dla systemu niewidoczne - Przepustki s± w formie kluczy magnetycznych w kszta³cie grubego dysku o ¶rednicy ok 4cm. – doda³ pokazuj±c na kilka uderzeñ serca Przyjaznemu holograficzny obraz z odczytanych danych.
Dziêki ros³ej budowie Karsa swobodnie wêdrowa³ wzrokiem ponad t³umem, skupiaj±c siê na losowo wybieranych punktach. Nie przerywaj±c mówienia, my¶la³ tylko jak bardzo przypomina mu to miejsca w których nieraz bywa³. Dreszcz wzgardy przebieg³ jego wspomnienia. Ci ludzie tutaj s± tak samo nie¶wiadomi co rozgrywa siê na ich oczach jak moja rodzina. Jak wa¿ne nici dzi¶ tutaj poruszymy? A ta ho³ota nawet nie dostrze¿e reperkusji… Ile to razy udawa³ zwyk³ego obywatela by kilka minut pó¼niej zmieniæ losy rodzin, polityki, ¶wiatów… Ile razy patrzy³ nieobecnie na t³umy takie jak to - ludzi nosz±cych jego nazwisko, którzy ¶lepi gnali potrzeb± konsumpcji i ma³ostkowo¶ci jak zwierzêta na rze¼. Zupe³nie nie¶wiadomi tego, ¿e rodzina pogr±¿a siê i zapada, a losy ich wszystkich s± ju¿ policzone. Przypomnia³ sobie ich ignorancjê i bezradno¶æ. Przypomnia³ sobie dlaczego robi to co robi. Przypomnia³ sobie co zamierza i jaki ma cel. Rodzina... [/i]Dali¶my siê uwiêziæ. Wszyscy nosimy kajdany[/i]. - Z mojej strony wygl±da to tak – ci±gn±³ nieprzerwanie - mogê podej¶æ sprawê od kilku stron, pos³uchaj je¶li ³aska – Karsa rozejrza³ siê czujnie czy nie przyci±gnêli niczyich spojrzeñ b±d¼ niechcianej uwagi - Mamy dostêp do poziomów 1, 2, 3 - z wyj±tkiem koszar. Wszystkie poziomy s± ze sob± po³±czone g³ównym szybem naprawczym w którym operuj± windy techniczne. Wstêp tam maj± tylko technicy przewo¼ników. Ich prze³o¿onym jest gannok Brudock Babaloo. Jest on moj± pierwsz± grup± zainteresowania przez któr± rozumiem jego, DAX’a i magistra Eiger’a. Mam kilka pomys³ów jak wkupiæ siê w ich ³aski i wykorzystaæ ich obecno¶æ na stacji, jednak by zdobyæ przepustkê celowa³bym w któr±¶ z pozosta³ych dwóch jednostek. Przemie¶cili siê z t³umem do trochê bardziej rozlu¼nionej czê¶ci g³ównego traktu. - Magister znany jest z zatargów z La Cort± – nachyli³ siê do Przyjaznego - która te¿ jest osobliwym przypadkiem i o ile g³upim pomys³em by³oby wpa¶æ z ni± w jaki¶ konflikt – szczególnie kiedy kto¶ chce siê mieæ drzwi otwarte do Archonów jak ja – pomy¶la³ Karsa – mo¿na by podsyciæ „romans” Eigera z ni± poprzez jaki¶ psikus dla nich wykonany. Dodam tak¿e, ¿e skoro lubi weteranów i rycerzy zakonnych istnieje mo¿liwo¶æ „innego” podej¶cia, zale¿nie jak du¿± sympati± mog³aby mnie obdarzyæ… – rzuci³ do Przyjaznego swój szarmancki u¶mieszek. Zamieni³ siê miejscami z towarzyszem robi±c miejsce na przejazd jakiego¶ wózka. -Poniek±d dziêki ewentualnemu zamieszaniu mogliby¶my oddaliæ od siebie niechciane spojrzenia gdy udamy siê do poziomu 4. -No i zostaje moja ulubiona bramka numer trzy – pan Aston. Podobno boi siê inkwizycji. Mo¿na wiêc zrobiæ z tego u¿ytek. Chcia³bym mu zafundowaæ solidn± spowied¼ – u¶miech Karsy zast±pi³ wredny u¶mieszek. - A przy okazji skoro znasz siê na technologii móg³by¶ co nieco w ch³opaku napsuæ. Hmm…Móg³bym podprowadziæ ciuszki kapelanowi Perezowi …– mrukn±³ do siebie rado¶nie w my¶li. - Generalnie jestem otwarty na propozycje, chêtnie wys³ucham czy masz jakie¶ osobiste spostrze¿enia i pomys³y na podej¶cie do sprawy. Pomoc w moich zachciankach mile widziana. Zale¿nie co nam siê uda bêdziemy mogli natychmiast przej¶æ do dalszej czê¶ci naszego zlecenia jak tylko zdobêdziemy przepustkê b±d¼ woln± drogê do laboratoriów lub pomieszczeñ maszyn my¶l±cych. Mogliby¶my zacz±æ od odwrotnej kolejno¶ci ni¿ wymieni³em. Czy zgadzasz siê z którym¶ z podej¶æ i czy w które¶ z nich mam wej¶æ w szczegó³y póki mamy czas na rozmowê?
|
Vainamoinen - 2014-02-23 17:32:40 |
Przyjazny spotka³ siê ze wzrokiem mijaj±cego ich kupca, skubn±³ górn± wargê i przystan±³. - Poczekaj chwilê - sapn±³. Sto siedemdziesi±t uderzeñ na minutê, uspokoiæ têtno, wdech, wydech, wdech. Spojrza³ spod ukosa na Karsê. Nie¼le, nie¼le, pod tym twoim szarmanckim u¶mieszkiem skrywa siê niez³y kombinator. Zabra³ z pobliskiego stoiska ulotkê, podszed³ z powrotem do Karsy, roz³o¿y³ papier i udaj±c, ¿e czyta rzek³: - Móg³by¶ skorzystaæ z zaproszenia i i¶æ w przebraniu egzotycznej prostytutki do magistra, on wprost uwielbia niespodzianki - Przyjazny wyszczerzy³ siê tak mocno a¿ go dzi±s³a zaczê³y boleæ. Richard, ty t³usty zboczeñcu. Ma³o kto wie, i¿ swego czasu chêtnie odwiedza³e¶ zapuszczone krañce uk³adów gwiezdnych tylko po to, by nasyciæ swoje seksualne perwersje. A¿ mnie dziw bierze, ¿e nie zapraszasz m³odych mê¿czyzn jak to mia³e¶ w zwyczaju robiæ. Gdyby¶ tylko wiedzia³, ¿e pieni±dze jednak nie zamykaj± ust innym kupcom, którzy wiedzieli, co wyczyniasz. Kogo raz przekupisz, ten bêdzie bardziej ³akomy na kolejne ³apówy a¿ zgnije utopiony przez w³asn± chciwo¶æ. - W zasadzie to móg³by¶ go od razu zneutralizowaæ, zabraæ przepustkê i wyj¶æ, zostawiaj±c jak±¶ notatkê z podrobionym pismem La Corty, by wywo³aæ ma³e zamieszanie. Albo go upokorzyæ, zmieszaæ z b³otem, niech z bólu i pogardy ludzi stoczy siê na samo dno tam, gdzie jego miejsce. Ale po co sobie brudziæ niepotrzebnie rêce, kiedy mo¿na wynaj±æ ³adn± panienkê, zaoferowaæ jej odpowiedni± sumê za zdobycie fragmentu naskórka za pomoc± takiego urz±dzenia z prze³omu XX i XXI wieku - tu Przyjazny próbuje naskrobaæ na ulotce jakie¶ schematy elektroniczne mikromaszynki - które zamocowane na rêkawiczce i przy kontakcie z osob± trzyman± za rêkê, bezinwazyjnie i bezbole¶nie pobieraj± fragment naskórka - po³kn±³ nazbieran± grudê ¶liny, wytar³ usta - Nie mam pewnosci czy bylbym w stanie skonstruowac takie urz±dzenie, trzeba to skonsultowac z Diego albo poszukac czegos takiego tu na targu. Niemniej maj±c ten fragmencik skórki, nasz comrade Diego móg³by podrobiæ dla nas kartê dostêpu na 4 poziom. Podoba mi siê pomys³ z romansem i s±dzê, ¿e mo¿na sprawdziæ cierpliwo¶æ pani La Corty wysy³aj±c jej prowokacyjny 'list mi³osny' od pana Magistra wraz z jakim¶ prezentem, który wprowadzi³by La Cortê w furiê. Najlepiej jeszcze wyczuæ odpowiedni moment, gdy Magister by³by akurat zajêty schadzk± z panienkami. Przyjazny schowa³ ulotkê do kieszeni, ruszy³ skierowawszy siê z powrotem w stronê Kosmicznej Damy. Gdy zrówna³ siê z nim Karsa, rzek³: - Jestem skory do udzielenia pomocy w Twoim planie, mój znasz. Mo¿emy to jako¶ ze sob± po³±czyæ. Kusz± mnie jeszcze inne mo¿liwo¶ci ale zosta³o nam tylko 71 godzin i 55 minut do zakoñczenia zadania.
|
Vainamoinen - 2014-03-28 12:24:36 |
Po d³u¿szej chwili zamy¶lenia Przyjazny rzek³: - Zróbmy tak. Rozejrzyjmy siê po zamtuzach wypytuj±c, czy Magister zamówi³ sobie m³ode kobiece cia³a na dzisiejszy wieczór a tak¿e dowiedzmy siê, z jakich powodów La Corta nie znosi Magistra. W tej drugiej sytuacji proponujê pój¶æ do Gildii Przewo¼ników, tam musz± co¶ wiedzieæ. Odkaszln±³ flegmê. - Te informacje pos³u¿yæ nam mog± do fortelu. Primo, damy do towarzystwa mog± pozyskaæ dla nas zarówno przepustkê jak i fragment naskórka, chocia¿by udaj±c jakie¶ perwersyjne zabawy. - Zrobi³ krótk± pauzê - Sekundo, je¶li bêdziemy znali powody zatargów, mogliby¶my po³±czyæ je z wizyt± prostytutek i jednocze¶nie w jaki¶ magiczny sposób nak³oniæ LaCortê do nag³ej inspekcji w kwaterze Magistra co da³oby nam mo¿liwo¶æ odwrócenia od siebie uwagi. Je¶li pomys³ z La Cort± nie wypali, zostaje wariant numer jeden. Ponownie oczy¶ci³ gard³o z niedaj±cej spokoju wydzieliny. - Je¶li plan z panienkami nie wypali, bierzemy siê za wymieniony przez Ciebie plan z Astonem. Trzeba pozyskaæ ubranie kap³ana, móg³by¶ tak± role kap³±ñsk± odegraæ i wyspowiadaæ Vrentisa, gdzie ja w miêdzy czasie bym niczym pokutnik sta³ gdzie¶ w pobli¿u, ot na wszelki wypadek, gdyby trzeba by³o u¿yæ si³y - k±cik ust Przyjaznego drgn±³. - Tylko musimy mieæ pewno¶æ, ¿e w miejscu spowiedzi nie bêdzie ¶wiadków, ale z rana nie powinien to byæ problem. - Je¶li plan z jaki¶ powodów fortel z Astonem nie wypali, pomy¶la³em sobie, ¿e jest te¿ mo¿liwo¶æ próby przekonania pana Escavedo, by nam swojej przepustki u¿yczy³. A czemu mia³by to zrobiæ? Musieliby¶my przekonywuj±c± bajeczkê o naszych wojennych krwawych eskapadach wymy¶liæ, wkupiæ siê w jego ³aski, spójrz na mnie - Tu teatralnie zrobi³ lekki uk³on - czy nie wygl±dam na poturbowanego weterana? - u¶miechn±³ siê paskudnie. - Z³apaæ go nietrudno, powinien jeszcze wieczorem siedzieæ w ¦wietlistym Orle. Gdybym przekona³ go, i¿ jako przewo¼nik czekam na jaki¶ towar z laboratoriów a Magister zablokowa³ mi tymczasow± przepustkê, bo mnie nie darzy sympati±, to mo¿e gra na wspó³czuciu Escaveda siê uda. Prawdopodobieñstwo jest niewysokie, szacowa³bym 60% powodzenia ale to zawsze wiêcej, ni¿ po³owa. Po swojej wypowiedzi i przytakniêciu Karsy Przyjazny wraz z towarzyszem skierowali kroki do najbli¿szej siedziby Gildii Przewo¼ników, by tam dowiedzieæ siê conieco o Magistrze i jego dziewczynach oraz zgrzytach z LaCort±.
|
Newrin - 2014-04-07 14:38:26 |
Powód dla którego kapitan De La Cort nie lubi Eigera jest powszechnie znany i uzyskanie tej informacji nie sprawi³o wam problemu. De La Cort obwinia przewo¼ników za ¶mieræ swojego brata, co wiêcej podejrzewa, ¿e za spraw± Magistra Richarda odbywa siê na stacji jaki¶ przemytniczy proceder na wielk± skalê. Oczywi¶cie wed³ug Przewo¼ników z którymi przysz³o wam o tym rozmawiaæ panuje przekonanie i¿ Lady Eliza, tak j± zw± ma po prostu paranojê i brakuje jej dobrego chêdo¿enia. Jak widaæ sam Eiger podziela ow± opiniê i przy ka¿dej okazji sk³ada De La Cort propozycje "roz³adowania stresu w jego kwaterze". Ale Pani kapitan widaæ ma swoje metody i po takim epizodzie przeprowadza zajad³e inspekcje, kontrole, szkolenia i co tam jeszcze jest w jej zakresie ¿eby uprzykrzyæ przewo¼nikom ¿ycie. Mimo tego Eiger ju¿ dawno za³o¿y³ siê z Vrentisem i paroma oficerami z DAXem na czele, ¿e jeszcze uda mu siê zmiêkczyæ serduszko Lady Elizy. Dla wiêkszo¶ci osób tymczasowo przebywaj±cych na stacji takie "koñskie zaloty" pomiêdzy dowództwem s± tylko kiepskim ¿artem i udrêk±.
Nastêpnego dnia o ¶wicie jedna z op³aconych przez was kurtyzan wraca od Magistra podczas gdy spo¿ywacie skromne ¶niadanie w jednym z pustych jeszcze o tej porze barów. Mieli¶cie szczê¶cie, ¿e Lumen nie nale¿y do Gildii Kurtyzan, te bowiem dbaj± o interesy swoich klientów. Kiedy nachyli³a siê nad waszym stolikiem, poczuli¶cie wyra¼ny zapach bergamotki, drzewa sanda³owego i jakiego¶ cytrusa. Jej Fioletowy p³aszcz zakrywa³ ca³e cia³o ale mimo to pod napiêtym tu i ówdzie materia³em rysowa³y siê kusz±ce kszta³ty. - Dzieñ dobry panowie i smacznego. Niestety nie uda³o mi siê z identyfikatorem. Przed igraszkami mój klient schowa³ go do sejfu. Nie by³ równie¿ sk³onny do zabawy w drapanie czy tym podobne uciechy wiêc naskórka te¿ nie mam. Je¶li jednak zale¿a³o wam na jego DNA to mam to - Siêgnê³a po kieliszek z jajkiem na miêkko z którego jad³ w³a¶nie Przyjazny. Jajko rzuci³a na talerz natomiast kieliszkiem siêgnê³a pod p³aszcz, prosto miêdzy nogi. Zrobi³a minê cnotki po czym odstawi³a kieliszek na miejsce, po brzegi wype³niony sperm±. U¶miechnê³a siê konspiracyjnie. Przyjazny mrucza³ pod nosem wpatruj±c siê w kieliszek - Oko³o 6ml nasienia, czyli 500 milionów plemników,ka¿da komórka ma tylko po³owê DNA czyli 1,5 miliarda nukleotydów. Ty g³upia kurwo nie znasz podstawowych praw biologii. Mo¿e z technologi± z czasów drugiej republiki mogliby¶my resekwencjonowaæ kod genetyczny ale ilo¶æ kombinacji do wypróbowania na pewno przekracza 62 godziny i 34 minuty potrzebne na wypróbowanie ich wszystkich. Mo¿emy mieæ tylko nadziejê, ¿e znajda siê tam jakie¶ komórki nab³onka nale¿±ce do Magistra ale i to bez specjalistycznego sprzêtu nic nam nie daje. Zdaje siê ¿e ju¿ wiemy czemu nie nale¿ysz do Gildii Kurtyzan. Czo³o dziwki zmarszczy³o siê odzwierciedlaj±c wysi³ek intelektualny potrzebny do zrozumienia wywodu. - Czyli ¿e sperma ma pó³ kodu DNA? Wybrakowana jaka¶? No to ja mam jeszcze to - siêgnê³a do kieszeni sk±d wyjê³a przybornik kosmetyczny. Otworzy³a i szczypczykami poda³a wam dwa ma³e w³osy z cebulkami. - Eiger prosi³ mnie ¿eby mu wyrównaæ brwi - powiedzia³a po czym ulotni³a siê za nim mog³oby siê okazaæ ¿e we w³osach równie¿ jest za ma³o kodu.
Zosta³o wam 61 godzin i 4 minuty gdy w kaplicy Mantiusa ¯o³nierza rozpoczê³o siê poranne nabo¿eñstwo. Karsa w przebraniu zaj±³ ju¿ swoje miejsce w konfesjonale, a Przyjazny zasiad³ przy ³awce nieopodal. Ca³a kaplica by³a sporym okr±g³ym pomieszczeniem z widokiem na wschodz±ce w³a¶nie znad Vera Cruz s³oñce. Kazanie zaczê³o siê gdy pierwsze promienie ¶wiat³a dosiêgnê³y okaza³ej rze¼by ¶wiêtego wojownika w zasilanej zbroi z pistoletem plazmowym w jednej d³oni, a ¶wiêtym mieczem Mand¿u¶ri w drugiej. Kapelan Escavedo g³osi³ p³omienne kazanie by w sercach licznie zgromadzonych ¿o³nierzy, rycerzy, pilotów i sanitariuszy rozpaliæ wiarê w zwyciêstwo na frontach Hiry. Pod koniec kazania, bocznym wej¶ciem wszed³ Vrentis i uda³ siê prosto do konfesjona³u. Wszystko sz³o zgodnie z planem... Do momentu kiedy dok³adnie 72 sekundy pó¼niej oczom Przyjaznego ukaza³a siê leciwa kap³anka, ku¶tykaj±ca o lasce w stronê wnêki z konfesjona³ami. By³a ubrana w skromn± szatê mniszki z piêknie zdobionym epitrachelionem spowiednika. Pod pach± nios³a opas³y tom "Grzechów technologii wykaz i pokuty do nich zalecane" Sytuacja nie wygl±da³a za dobrze. Przyjazny oceni³ ¿e za 63 sekundy mniszka dotrze do konfesjona³u i odkryje siedz±cego tam Karsê. Tymczasem zebrani z³o¿yli na piersiach znak gwiezdnych wrót i za przyk³adem dwóch braci z zakonu Chora³ów zaczêli dono¶nie ¶piewaæ "Cód Pocisków".
|